Byłam dziś na króciutkim kursie filcowania, zorganizowanym przez koleżankę z pracy. W planie były kwiaty na mokro, korale i na sucho sfilcowanie czegoś w foremce. Niestety, 2-3 godziny to za mało na porządne "skundlenie" materiału, awięc twory jeszcze dość miękkie, ale to da się dokończyć.
Atmosfera była bardzo sympatyczna. Az miło popatrzeć, że mamy kreatywne społeczeństwo. Oczywiście królowała płeć żeńska, rodzynka miałyśmy tylko jednego - 7-letniego chłopca. Dzieciaczków było troje,pięknie pracowali, ale na końcu wydał sie sekret ich sumiennyj pracy : "ciociu, a ile za to możemy zarobić?" :) Rośnie nam nowe pokolenie ;)
Chętnie pofilcowałabym intensywniej, ale obiecałam sobie, że najpierw muszę pokończyć wszystkie zaczęte szydełkowce/drutowce. Pierwsze w kolejce stoją zabawki czekające na wypełnienie i pozakańczanie. Potem kolejny sweterek dla Nadii, poprzedni niedokończony z razcji zagubionego szydełka. Miałąm też skończyć komin, ale i tak juz na niego będzie za ciepło. Za to zamarzyła mi się czapencja-kapelutek dla małej na wiosnę.
Przy maszynie leżą wykrojone pieluszki, skrojona torebka i przygotowane materiały do pokombinowania kolejnej zabawki. Ten ostatni pomysł najbardziej mi sie podoba. Tylko czasu na maszynę ostatnio nie mam. Córa coraz krócej w dzień śpi, a wieczorem juz padam.
Zdecydowanie czekam na słoneczną wiosenkę. Piękna pogoda definitywnie dodaje mi energii. I motywacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz