Nawet nie zdążyłam złożyć życzeń świątecznych, ale baaardzo dziękuję za te, które otrzymałam.
Na Święta wybyliśmy jednak do mojej rodzinki, ale to, że nam sie udało, to chyba jakis cud był. W czwartek rozłożyła nam się córa, zaraz po niej mąż. W lodówce pustki, żeby nic sie nie zmarnowało, gdy nas nie będzie. Jedynie zapas kociej karmy mieliśmy w szafce, ale z tego Świąt bym nie zrobiła ;) Na szczęście w sobotę rano gorączki wszystkim spadły i postanowilismy jednak zaryzykować. Oczywiście po dotarciu po 7 godzinach na miejsce stwierdziłam, że nie mam połowy rzeczy, a druga połowa jest wzięta totalnie z przypadku :) Ale najważniejsze, że mogliśmy spędzić Świeta z najbliższymi :)
Z powyższych też przyczyn nie zrobiłam karteczki na roczek dla synka mojego kuzyna. Wzięłam za to co mi w ręce wpadło tuz przed wyjazdem i zmajstroałam na kolanie takie coś. Szału nie ma, ale niestety nie miałam możliwości wygospodarowania na to czasu wcześniej.
Niech ta zima się wreszcie skończy i z nią wszelkie wirusy i bakcyle!!!
Córcia została do piatku u dziadków, wróci pociągiem, zatem korzystam i zmykam jeszcze przed pracą udziubać coś :)
Jejku, pierwsze "wakacje" mojego małego Szprynca... Jakoś tak dziwnie mi i pusto w domu...
czasem najlepsze rzeczy wychodzą wtedy gdy nie mamy wszystkiego :) jesteś tego najlepszym przykładem :)
OdpowiedzUsuńwspaniałe!:)
OdpowiedzUsuń